Jump to content

Jak to jest z tym cholesterolem?


Aksamit97

Recommended Posts

Witam.

 

Czytam właśnie książkę: "Życie bez pieczywa". Bardzo mnie ona zainteresowała.

Chciałem zapytać jak to jest z tym cholesterolem? Bo wiem, że jak mamy go za mało, to jest nie dobrze.

Ale czy jego nadmiar szkodzi w jakiś sposób? 

Jeszcze chciałem się dowiedzieć czemu każdy lekarz każe obniżać cholesterol? Np. W rodzinie mam osobę, której lekarz zalecił lek na obniżenie cholesterolu (lek ten ma końcówkę blox w nazwie, nie pamiętam teraz całej)?

Edited by akmis978
Link to comment
Share on other sites

Tak naprawdę to naukowcy do końca nie wiedzą jak to jest z cholesterolem... mi kazano jeść margarynę, żadnego smalcu...itp. Cholesterol miałem na poziomie 450 - 500. Wyczytałem w internecie, że margaryna wcale nie obniża cholesterolu, że to chwyt reklamowy...zacząłem jeść masło prawdziwe, smalec i wędliny własnego wyrobu...po roku mój cholesterol jest jeszcze wysoki 250 - 300...ale przy mojej chorobie to i tak sukces...Dobrego mam ponad 150...Najgorzej mi podwyższa cholesterol własnie margaryna, smażenie na oleju...tak to wygląda u mnie...Przestałem się zamartwiać cholesterolem a tym bardziej glutenem. Wydaje mi się, że wszyscy trochę powariowali...

Ponadto jak trzymałem się diety bez mięsa wieprzowego, smalcu, masła byłem bardzo słaby, częste bóle głowy, wyniki się nie poprawiały, jak zmieniłem dietę wyniki ruszyły z miejsca w dół, lepiej się czuje i bóle głowy znikły. Oczywiście lekarzowi ani dietetyczce się nie przyznałem myślą, że to ich sukces i tabletek :thumbsup:  

Edited by Kruszynka
Link to comment
Share on other sites

Ja mam seksualne podejście do tego czegoś na ch. Nie mam zamiaru wspierać koncernów farmaceutycznych, lekarzy którzy wypisują te niby leki.

 lesniak też kiedyś odstawiłem masło, smalec, wieprzowinę, zapragnąłem być primąbaleriną. :devil:

Po jakimś czasie miałem podobne objawy co wymieniłeś, a ja jak na razie nie wiem nic o jakiejś chorobie co by mnie podżerała.

Link to comment
Share on other sites

Polecam ten artykuł http://nowadebata.pl/2011/04/23/nie-bojmy-sie-cholesterolu/poza tym chwilę zastanowienia. Kilkanaście lat temu mówiono o jajkach, że złe, że źródło cholesterolu itd, że wolno jedno jajko na tydzień. Jajka były wyklęte. A równocześnie we wszystkich mądrych książkach o żywieniu, jajko było przedstawiane jako ideał żywienia, idealne proporcje składników. Schizofrenia czy kasa?

Teraz zalecenia się zmieniły, jajko już nie jest wyklęte, można jeść je w dowolnej ilości. No to o co chodzi? 20 lat temu złe teraz dobre?

Podobnie jest z cholesterolem.

Trzeba o jednym pamiętać, cholesterol w naszym organizmie nie pochodzi z cholesterolu spożywanego w postaci cholesterolu (mięso, tłuszcze itd) ale powstaje z ze spożywanych węglowodanów, i nie chodzi tu tylko o cukier, ale też o białą mąkę. Istnieje szereg prac które pokazują doświadczalnie jaki węgiel jest wbudowany w cholesterol ludzki, jest to węgiel z węglowodanów.

Osobny problem to genetyka, i tak naprawdę to brak norm cholesterolu. To co się mierzy i zaleca wynika z badań populacji, że jeśli większość ma między 100 a 200 (nieważna wartość, to tylko przykład) to znaczy że tak jest dobrze, a to wcale tak być nie musi. Znam ludzi, którzy restrykcyjnie wystrzegają się produktów z cholesterolem i mają go podwyższony i znam takich co jedzą jajka, masło, boczuś i smalcem nie pogardzą i mają cholesterol prawidłowy.

Niedawno były opublikowane badania na temat margaryn obniżających cholesterol. Stwierdzono, że i owszem, obniżają cholesterol, ale równocześnie nie mają wpływu na zachorowanie na choroby serca. Wniosek z tego taki, że sam w sobie cholesterol nie jest przyczyną chorób serca. Co jest to dopiero się okaże. Nieśmiało się mówi, o czynnikach infekcyjnych, zapalnych.

Podobnie jest teraz z solą, wykazano, że spożycie soli nie zwiększa ryzyka zachorowania na choroby serca, na nadciśnienie, choć prawdą jest, ze osoby z nadciśnieniem powinny unikać nadmiaru soli.

Kiedyś, lata temu, mówiło się o wrzodach żołądka, że 90% jest o nieznanej przyczynie, że to stres, genetyka, żywienie itd, Potem ktoś odkrył Helicobacter pylorii i co? Ano teraz się leczy wrzody antybiotykiem przez 2-3 tygodnie. OK, zostało jeszcze 10% i te są z innych przyczyn. Podobnie pewnie kiedyś będzie z chorobami serca, ktoś odkryje przyczynę.

A walka z cholesterolem lekami jest nieprawdopodobnym interesem dla firm farmaceutycznych. To są gigantyczne pieniądze wyciągane od ludzi. Jaka firma się przyzna, że wystarczy zredukować węglowodany, zmienić dietę, dodać trochę ruchu i przestać się przejmować cholesterolem, skoro dotychczasowa sprzedaż tabletek przynosi krociowe zyski.

A dodatkiem do tego są firmy produkujące żywność, cukier jest bardzo tanim dodatkiem, zaspokaja na szybko głód, jest tani, syczący, ale .... Jedzenie cukru zwiększa apetyt na jedzenie. To czy jest jakaś firma która produkuje coś co po zjedzeniu powoduje że chce się dalej zjeść i zaprzestanie produkcji, nawet wiedząc jak źle to wpływa na odbiorcę? Patrz napoje słodzone, po ich wypiciu za chwilę chce się dalej jeść. Nie na darmo do tej czy innej coli dodaje się kwas fosforowy, ten związek blokuje odczuwanie słodyczy, a równocześnie jest super odrdzewiaczem.

Można mnożyć przykłady przekrętów spożywczo-farmaceutycznych, a reszta to marketing, pożyteczni idioci, przekupni naukowcy itd itd otd.

Link to comment
Share on other sites

@krzys59, normalnie jakbym maad-a czytał :tongue:  ;):D

 

:clap: :clap: :clap:

 

Dorzucę jeszcze tylko pod rozwagę temat głodu - wstydliwy i pomijany, ale bardzo ważny, bo ten jak najbardziej naturalny i fizjologiczny stan towarzyszy ewolucji gatunku homo od 3 milionów lat ... z wyjątkiem ostatnich ~ 70 :(

Dobrą lekturą w tym temacie jest książka "Na początku był głód" prof. Marka Konarzewskiego.

Link to comment
Share on other sites

Właśnie głodny jestem, śniadań z rana nie jadam, taka codzienna głodówka od wczesnego wieczora do dziesiątej....  i zaraz jadę na śniadanie.... :cool: 

Cholesterol - testuję od jakiegoś czasu na sobie poziom cholesterolu, trójglicerydów, HDL i LDL . Wstępne wnioski - mniej cukrów, margaryny(odstawiłem), chlebka białego i potraw grillowanych wpływa na obniżenie poziomu trójglicerydów i ogólnego. Szczególnie duży wzrost nastąpił w sezonie grillowym....  :cool:    

Link to comment
Share on other sites

 

 

taka codzienna głodówka od wczesnego wieczora do dziesiątej....

 

I bardzo dobrze robisz. Organizm potrzebuje 14-16 godzin, żeby zużyć zapasy glikogenu zgromadzone w mięśniach i wątrobie. Dopiero wtedy zaczyna nieśmiało sięgać do zgromadzonych zapasów tłuszczu. Przyśpieszymy ten proces gdy na głodnego, przed śniadankiem pójdziemy pobiegać lub potruchtać.

 

Wczesne śniadanie, jedzone np. 10 godzin po ostatni wieczornym posiłku bardzo utrudnia pozbycie się nadmiaru tkanki tłuszczowej.

Moja rada - jeżeli już ktoś musi zjeść śniadanie, niech to będzie posiłek białkowo-tłuszczowy bez żadnych węglowodanów.


 

 

Szczególnie duży wzrost nastąpił w sezonie grillowym....

 

To nie od grilla tylko od piwa :tongue:

Link to comment
Share on other sites

 

 

Moja rada - jeżeli już ktoś musi zjeść śniadanie, niech to będzie posiłek białkowo-tłuszczowy bez żadnych węglowodanów.

 

Ja gdzieś słyszałem, że rano lepiej tych węgli chociaż odrobinę zjeść. Wybrałem więc opcję taką, że ostatnie węgle do godziny 16.00-17.00 i później dopiero śniadanie między 9.00 a 10.00 ;)  Odpoczynek od węglowodanów organizm ma więc taki sam godzinowo. Ale to już wedle gustu, własnych upodobań i możliwości. W każdym razie sposób życia z minimalną ilością węglowodanów, a zwiększoną ilością tłuszczów zwierzęcych i zredukowaniem roślinnych niemal do zera mi służy. A żyję tak od 4 miesięcy. Od tego czasu nie chorowałem, ustały bóle głowy, które nawiedzały mnie przynajmniej 1-2 razy w tygodniu. Do tego niespodziewanym i nieoczekiwanym efektem jest zrzucenie 10 kg. Dobrze mi z tym ;)

Link to comment
Share on other sites

  • 1 month later...
  • 4 weeks later...

Jak to jest z tym cholesterolem?

Ano na przykład tak: cholesterol jest dla nas wielkim dobrodziejstwem bo nigdy nie był, nie jest i nie będzie przyczyną chorób wieńcowych.

 

 

Powyżej wyrażam wiedzę, która jest obecnie moim osobistym przekonaniem i nie mam zamiaru na nikogo nią wpływać.

Link to comment
Share on other sites

Nie mnie oceniać dlaczego jest taka nagonka właśnie na cholesterol ;)

 

Za Jerzym Ziębą przyjąłem jako własne takie wyjaśnienie: jedną z głównych, jeżeli nie główną przyczyną chorób wieńcowych jest wysoki poziom homocysteiny. Poziom ten podnosi nam się między innymi z powodu bardzo powszechnej niedokwaśności żołądka. Idzie to tak: białko, zaraz po spożyciu trafia do żołądka, gdzie przy obecności kwasu solnego jego wstęgi są "pocięte" na krótkie kawałki do formy potrzebnej naszemu organizmowi. Jeżeli kwasu jest mało, to białko jest "cięte" na dłuższe tasiemki ale ta forma nie jest wchłaniana jako nieprzydatna dla organizmu. Nie jest wchłaniana ale pozostaje w przewodzie pokarmowym ulegając gniciu. Uboczne produkty tego gnicia jako trucizny są wchłaniane do krwi i to one podnoszą poziom homocysteiny.

Homocysteina jest jak rozpuszczalnik - osłabia wewnętrzny nabłonek naczyń krwiononośnych. Najszybciej w tętnicach, ze względu na panujące w nich zmienne ciśnienie dochodzi do uszkodzeń ich ścian. Aby nie zrobiła się dziurka i aby nie wykrwawić się do środka, organizm wykonuje ratunkowy telefon do własnej wątroby: "SOS! Natychmiast dawaj cholesterol bo jest stan zapalny w tętnicy zagrażający życiu! SOS!" Wątroba mówi OK! i natychmiast podnosi poziom cholesterolu we krwi aby ratować swojego nosiciela. (Powszechnie, nosiciel za ratowanie życia, odwdzięcza się jej katując ją środkami obniżającymi poziom leku o nazwie cholesterol)

Do tego dochodzi jeszcze zaburzenie gospodarki wapniowo-magnezowej skutkiem czego wapń "nie wie co ze sobą zrobić" i również uczestniczy w zalepianiu uszkodzenia tętnicy.

 

W ten oto, zapewne ułomny, ale mam nadzieję, że obrazowy, zborny i logiczny sposób, wybudowałem dla Państwa pierwszą blaszkę miażdżycową :D Jeśli nie podejmiemy przeciwdziałań, to będzie ona sobie szczęśliwie rosła aż wreszcie zatka tętnicę na dobre a to już się nazywa zawał serca lub udar mózgu.

 

Powyżej wyrażam wiedzę, która jest obecnie moim osobistym przekonaniem i nie mam zamiaru na nikogo nią wpływać.

Link to comment
Share on other sites

 

 

Idzie to tak: białko, zaraz po spożyciu trafia do żołądka, gdzie przy obecności kwasu solnego jego wstęgi są "pocięte" na krótkie kawałki do formy potrzebnej naszemu organizmowi. Jeżeli kwasu jest mało, to białko jest "cięte" na dłuższe tasiemki ale ta forma nie jest wchłaniana jako nieprzydatna dla organizmu. Nie jest wchłaniana ale pozostaje w przewodzie pokarmowym ulegając gniciu.

 

Kierunek bardzo dobry, ale w szczegółach troszkę pobłądziłeś. Mechanizm jest prosty i logiczny:

Krok pierwszy - żołądek

Cięciem długich łańcuchów białek zajmuje się enzym o nazwie pepsyna, wytwarzany w żołądku. Jest to jedyny enzym potrafiący to zrobić! Potrzebuje do tego kwaśnego środowiska o pH rzędu 2, bo tylko w takim jest biologicznie aktywny. Przestaje działać, gdy masa pokarmowa przemieści się do dwunastnicy, gdzie pH zmienia się na powyżej 8.

 

Krok drugi - dwunastnica i jelito cienkie

Wstępnie pocięte białka trafiają do dalszej części układu pokarmowego, gdzie już w środowisku zasadowym działają kolejne enzymy, np. trypsyna, tnące białka na coraz krótsze fragmenty, aż do pojedynczych aminokwasów, które mogą być wchłonięte przez kosmki jelitowe w jelicie cienkim i wykorzystane przez organizm.

 

Ten łańcuch technologiczny najłatwiej może być zaburzony przez brak odpowiednio kwaśnego środowiska w żołądku. Wtedy niepocięte białka opuszczają żołądek  w niezmienionej postaci  i  przemieszczają się przez parę godzin w jelicie, w temperaturze idealnej dla procesu gnicia i rozwoju wszelakiego mikrobiologicznego świństwa.

 

Czym sobie szkodzimy? Środkami na zgagę i nadkwasotę, inhibitorami pompy protonowej, łączeniem w diecie mięsa z dużą ilością "mokrych" warzyw, popijaniem po jedzeniu.

Kolejny element układanki to kiepskie gryzienie pokarmu i mocna obróbka termiczna - grillowanie, pieczenie, smażenie. To powoduje, że pepsyna nie może się dostać do całej objętości kawałków mięsa i skutek jest taki sam jak przy braku kwasowości.

Link to comment
Share on other sites

;) Phi! Napisałeś to samo co ja, tyle że bardziej naukowo :)

 

A poważnie: dziękuję za sprostowanie.

Jesteś obyty w tym temacie, więc będę Ci bardzo zobowiązany jeśli wskażesz mi jakieś sposoby na podniesienie kwasowości żołądka. Próbuję różnych citropepsinów, gorzkich nalewek i nie widać poprawy. Może trzeba więcej czasu - nie wiem.

Link to comment
Share on other sites

 

 

Napisałeś to samo co ja, tyle że bardziej naukowo

 

Piszę o tym już od dawna, przy każdej okazji, ale jakoś nie dociera :(

 

Co robić? Jeść białko jako oddzielny posiłek, nie popijać, dobrze gryźć. Podobno dobrze działa ocet winny i kwas solny w kapsułkach, ale w Polsce chyba niedostępny.

http://www.tlustezycie.pl/2012/07/zgaga-i-refluks-w-innym-swietle.html

Link to comment
Share on other sites

 

“Wstępne zalecenia wydane przez Amerykańskie Biuro d.s Zapobiegania Chorobom i Promocji Zdrowia usunęło ostrzeżenie, że ludzie powinni ograniczyć ilość cholesterolu jaki spożywają”.

A w oryginalnym brzemieniu, dla niedowiarków

http://www.health.gov/dietaryguidelines/2015-scientific-report/06-chapter-1/d1-2.asp

wygląda to tak :

Cholesterol. Previously, the Dietary Guidelines for Americans recommended that cholesterol intake be limited to no more than 300 mg/day. The 2015 DGAC will not bring forward this recommendation because available evidence shows no appreciable relationship between consumption of dietary cholesterol and serum cholesterol, [….]Cholesterol is not a nutrient of concern for overconsumption.

A po polsku jest to tak :

Cholesterol. Poprzednio, “Wytyczne Dietetyczne dla Amerykanów”, zalecały, żeby spożycie cholesterolu nie było wyższe niż 300mg/dzień. Wytyczne w roku 2015 tego zalecenia już nie wprowadzają, ponieważ istniejące dowody naukowe NIE wskazują na istotny związek pomiędzy spożyciem cholesterolu w diecie i poziomem cholesterolu we krwi. Cholesterol nie jest substancją odżywczą, która stanowiłaby zagrożenie z powodu jej nadmiernego spożycia.

http://przykominku.tv/aktualnosci/cholesterol-diecie-stanowi-zagrozenia-jerzy-zieba/

 

Ewidentnie zbliża się koniec epoki cholesterolowej fobii ... ale nie w Polsce :(

U nas wszystko po staremu, dyplomowani lekarze medycyny dalej szprycują pacjentów statynami  a plakaty na ścianach przychodni zalecają jedno jajko tygodniowo :devil:

Edited by Maad
Link to comment
Share on other sites

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.

Loading...
×
×
  • Create New...